LITWA - WILNO - LUTY 2018


"LITWO OJCZYZNO MOJA(...)"
Po ciepłych 2 tygodniach w Tajlandii postanowiliśmy zmienić trochę klimat naszych podróży i wybraliśmy wycieczkę do naszych północno-wschodnich sąsiadów - na Litwę a konkretnie do stolicy państwa czyli Wilna. Mieliśmy drobne obawy co do panującej tam temperatury w środku lutego, ale wyposażyliśmy się w ciepłe ubrania, obuwie i postanowiliśmy podjąć wyzwanie. 
Kierunków do wyboru było sporo, ale po przeczytaniu kilku blogów podróżniczych i informacji o Wilnie to miejsce skusiło nas przede wszystkim tym, że wciąż nie jest to tak popularny kierunek wśród  turystów jak inne kraje europejskie a przez to jest niedoceniany mimo swoich licznych walorów.
 Musieliśmy to sprawdzić! ;)
Udało mi się znaleźć korzystną cenę biletów Wizzair z Warszawy. Zarezerwowaliśmy apartament przy samej starówce w bardzoooo dobrej cenie (potem podam namiary, bo miejsce na prawdę godne polecenia!).
Spakowaliśmy się w plecaki i 12 lutego z samego rana ruszyliśmy na lotnisko.



 Odprawa online, kontrola bezpieczeństwa błyskawiczna, B. zdążył zjeść kanapkę w maku i weszliśmy na pokład. To był mój najkrótszy w życiu lot. Nie zdążyłam odpiąć pasów po starcie a stewardessa podała komunikat, że zaraz podchodzimy do lądowania. B. spał - norma :D. Jak tylko wzbiliśmy się nad chmury akurat wschodziło słońce i widok był jednym z piękniejszych jakie widziałam do tej pory podczas lotów.


Z lotniska w Wilnie wyszliśmy momentalnie.  Była chwila po 9:00 (czasu lokalnego, bo jest tam +1h). Nie mieliśmy większego planu jak dotrzeć do naszego apartamentu, ale nie stresowaliśmy się, bo dzieliła nas od niego odległość zaledwie 4km a doba hotelowa i tak się jeszcze nie zaczęła.  Wsiedliśmy do autobusu linii „zielonej” i wiedzieliśmy tylko, że jedziemy w stronę centrum miasta, ale nie wiedzieliśmy gdzie konkretnie.
 Po kilku przystankach postanowiliśmy wysiąść (na czuja) i dalej pójść pieszo w poszukiwaniu starówki i apartamentu. Często w pracy - recepcji hotelowej - mam gości z Litwy z którymi dla się bez problemu porozumieć po polsku. Niestety ich język wcale nie jest tak podobny do naszego, szczególnie w pisowni...nazwy ulic (pisane często skrótami) i znaki na Litwie nie są tak łatwe do odszyfrowania. Trochę błądziliśmy, ale się nie poddaliśmy. Skontaktowałam się z panią gospodarz i ustaliłam, że możemy zameldować się już o 11. Udało nam się znaleźć apartament, ale było jeszcze przed czasem więc zrobiliśmy krótki spacer wokół pobliskich ulic, zaopatrzyliśmy się w produkty niezbędne do przeżycia podczas zimowych spacerów (wódka+cola) w lokalnym markecie „IKI”, który podobnie jak „MAXIMA” można znaleźć na co drugim rogu ulic. 



Czekaliśmy przy wejściu do budynku przy podanej na rezerwacji ulicy. Zjawiła się Pani gospodarz i zaprowadziła nas parę metrów dalej do wielkiej, mrocznej, starej bramy prowadzącej na dziedziniec za budynkiem. Spojrzeliśmy na siebie przerażeni, że będziemy spać w slamsach albo, że w tym ciemnym zaułku ktoś nas zwyczajnie pokroi... 


Odetchnęliśmy z ulgą kiedy drzwi do naszego apartamentu się otworzyły. Studio wyglądało jak z katalogu IKEI. Wszystko w pastelowych barwach, widać, że jeszcze pachnące nowością, czyste, poukładane. Przedpokój, duża szafa z lustrem, aneks kuchenny z mikrofalówką, płytą indukcyjną, tosterem, całym wyposażeniem (mieliśmy nawet mleko w lodówce i kawę w szafce), do tego mały stolik z krzesełkami, kredens z kieliszkami wszelkiego rodzaju,  wielkie lustro, płaski telewizor, fotel i mega wygodne łóżko ;) Łazienka standardowa, z prysznicem, zestaw kosmetyków, pachnąco, nic więcej nie potrzeba. SMART TV, idealny na wieczorne oglądanie filmów, pełen pakiet kanałów polskich, bezpłatne WiFi. 




Raugyklos apartamentai
https://www.booking.com/hotel/lt/raugyklos-apartamentai.pl.html
Za dwie noce (ze zniżką genius na bookingu) zapłaciliśmy około 320zł czyli 80zł na osobę na dobę.
Zmarznięci i lekko niewyspani (bo wstaliśmy o 3:00 w nocy), odświeżyliśmy się, wypiliśmy po drinku i schowaliśmy się pod kołderkę. Bardzo ciężko było nam zmusić się do wyjścia, ale przecież nie pojechaliśmy tam leniuchować ;)
2 pary skarpet, 2 bluzy, czapka, rękawiczki, napój alkoholowy w plecaku i mogliśmy podbijać Wilno. Temperatura była podobnie jak w Polsce około -1 stopnia, ale zimno odczuwalne było według nas dużo bardziej. Nie trafiliśmy na słoneczko, ale nie mogliśmy narzekać, bo cały pobyt ani razu nie padał ani deszcz ani śnieg.
Kiedy tylko zaczęliśmy zwiedzanie już poznaliśmy pierwszą zasadę, którą możemy Wam sprzedać:
1.Jeśli chcesz coś konkretnego znaleźć zostaw mapę i idź przed siebie.

Przygotowana byłam do wyjazdu, zrobiłam własny przewodniczek, podrukowałam mapki... chodząc z nią omijaliśmy wszystko co się dało :D  Dopiero kiedy schowaliśmy mapkę do plecaka przypadkowo znajdowaliśmy wszystkie atrakcje i zabytki. Nie używaliśmy telefonów, bo byłoby zbyt prosto.





Wilno jest mocno historycznie związane z Polską. Żyło i tworzyło tam też wielu polskich artystów. Bardzo widoczne są wpływy kultury żydowskiej. Stare miasto Wilna wpisane jest na listę UNESCO, budynki są bardzo dobrze zachowane.
Ruszyliśmy w stronę starówki po drodze mijając BAR na którego elewacji znajdował się ciekawy mural ;)



Zwiedzanie zaczęliśmy od Ostrej Bramy, która jest swojego rodzaju symbolem miasta. To pozostałość pod dawnych murach obronnych otaczających Wilno. To miejsce bardzo ważne dla Litwinów i Polaków – jest tam wejście do kaplicy Ostrobramskiej z cudownym obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej.  Widać go też z ulicy. Całym rokiem przybywają tu pielgrzymki. A co za tym idzie jest sporo okazji dla kieszonkowców, którzy czają się w pobliżu – widać na pierwszy rzut oka, że czekają tylko na chwilę nieuwagi więc pilnujcie torebek.



W stolicy znajduje się ponad 40 kościołów w wielu stylach architektonicznych od gotyku po barok i klasycyzm. Ze względu na ich ilość nie jestem w stanie nazwać każdego, który mijaliśmy, tym bardziej, że co drugi wygląda podobnie... większość jest odnowiona i pomalowana na różne odcienie różowego – nie mamy pojęcia dlaczego akurat ten kolor, ale nie zachwycają jakoś specjalnie.



Ale jeden z nich na pewno się wyróżnia i na żywo robi wrażenie, bardzo nam się podobał. Mianowicie:
Kościół świętej Anny to jeden z najważniejszych średniowiecznych zabytków środkowej Europy (według niektórych źródeł - chociaż w każdym przewodniku dowiemy się, że kaaaaaaażdy zabytek jest niesamowicie ważny ;) ) Kościół powstał w  XV wieku. Wybudowano go w stylu tzw. gotyku płomienistego, charakteryzującego się misternymi koronkowymi rzeźbieniami i zdobieniami fasady. Niedaleko od kościoła znajduje się pomnik Adama Mickiewicza.





W całym mieście dość sprawnie funkcjonuje komunikacja miejska, głównie autobusy i trolejbusy. Bilety jednorazowe kosztują 1 euro i można kupować je u kierowcy. My poruszaliśmy się pieszo.
Kolejnym punktem naszej wycieczki było ZARZECZE. To dzielnica oddzielona od centralnej części miasta rzeką Wilejką.





Do dzielnicy dostać się  można jednym z siedmiu mostów na rzece na których poręczach zawieszone są setki kłódek z wygrawerowanymi imionami zakochanych.





W 1997 roku mieszkańcy dzielnicy ogłosili niepodległość Republiki Zarzecza. Republika ma własną konstytucję, jest ona przetłumaczona na kilka języków (też polski) i została wywieszona na tablicach na murze przy ulicy Paupio. Całość jest dość zabawna i momentami absurdalna:





1. Człowiek ma prawo mieszkać nad Wilenką, a Wilenka przepływać obok człowieka.

2. Człowiek ma prawo do ciepłej wody, ogrzewania w zimie i do dachu z dachówek.

3. Człowiek ma prawo umrzeć, ale nie jest to jego obowiązkiem.

4. Człowiek ma prawo do błędów.
5. Człowiek ma prawo do wyjątkowości.
6. Człowiek ma prawo kochać.
7. Człowiek ma prawo być niekochany, ale niekoniecznie.
8. Człowiek ma prawo być nieznany i niewybitny.
9. Człowiek ma prawo do lenistwa i nicnierobienia.
10. Człowiek ma prawo kochać kota i opiekować się nim.
11. Człowiek ma prawo opiekować się psem do końca życia (swego lub psa).
12. Pies ma prawo być psem.
13. Kot nie ma obowiązku kochać swego pana, ale powinien pomóc mu w trudnej chwili.
14. Człowiek ma prawo czasami nie wiedzieć, czy ma obowiązki.
15. Człowiek ma prawo wątpić, ale nie jest to jego obowiązkiem.
16. Człowiek ma prawo do szczęścia.
17. Człowiek ma prawo do nieszczęścia.
18. Człowiek ma prawo do milczenia.
19. Człowiek ma prawo do wiary.
20. Człowiek nie ma prawa do przemocy.
21. Człowiek ma prawo uświadomić sobie swoją małość i wielkość.
22. Człowiek nie ma prawa porywać się na wieczność.
23. Człowiek ma prawo rozumieć.
24. Człowiek ma prawo niczego nie rozumieć.
25. Człowiek ma prawo być różnej narodowości.
26. Człowiek ma prawo obchodzić swoje urodziny albo ich nie obchodzić.
27. Człowiek powinien pamiętać, jak się nazywa.
28. Człowiek może się dzielić tym, co ma.
29. Człowiek nie może się dzielić tym, czego nie ma.
30. Człowiek ma prawo mieć braci, siostry i rodziców.
31. Człowiek może być wolny.
32. Człowiek jest odpowiedzialny za swoją wolność.
33. Człowiek ma prawo płakać.
34. Człowiek ma prawo być niezrozumianym.
35. Człowiek nie ma prawa zrzucać winy na innych.
36. Człowiek ma prawo do indywidualizmu.
37. Człowiek ma prawo nie mieć żadnych praw.
38. Człowiek ma prawo się nie bać.
NIE ZWYCIĘŻAJ
NIE BROŃ SIĘ
NIE PODDAWAJ SIĘ


Co ciekawe i zabawne - Republika Zarzecza ma też flagę, hymn, prezydenta, rząd, biskupa, ambasadorów, walutę, granicę, liczącą kilkanaście osób armię i gazetę.
Patronem Republiki Zarzecza jest Anioł Zarzecza (Użupio Angelas) wykonany z brązu. Rzeźba symbolizuje związek nieba z ziemią.



Obecnie to jedna z droższych dzielnic Wilna, jest tam wiele galerii sztuki. Cała dzielnica sprawia wrażenie zaniedbanej, brudnej, ale to raj dla lubiących detale. Na elewacjach, murach, słupach wszędzie znaleźć można obrazki, grafitti, murale itp.









Podobno warto zobaczyć też Cmentarz Bernardyński, niestety my z powodu zimna wymiękliśmy.
Głodni i przemarznięci wróciliśmy na starówkę w poszukiwaniu ciekawej restauracji. Większość lokali, sklepów restauracji sprawia wrażenie malutkich. Z ulicy widać tylko 2 okienka i drzwi. Dopiero kiedy wejdzie się do środka okazuje się, że lokal ma także zaplecze, podziemia, które są pokaźnych rozmiarów. 





Tak też było z niepozorną restauracją DVARAS, którą wybraliśmy w poszukiwaniu lokalnych potraw. Wnętrze bardzo ładne, piwnice wyglądające jak dawne magazyny lub spiżarnie, wszystko w cegle i drewnie. Oboje zamówiliśmy Misko gryby tirstasriube duonos kubilelyje czyli swojego rodzaju grzybową podaną w razowym chlebie. Zupa smakowała raczej przeciętnie i nie była warta swej ceny (około 4 euro). 





Zamówiliśmy też Bulviniai blynai su sonine – co okazało się plackami ziemniaczanymi z plastrem bekonu i lokalnym sosem. Danie było strasznie TŁUSTE i zwyczajne. Za 3 placki trzeba było zapłacić też około 4 euro. 





Na pocieszenie zostało nam lokalne piwo. B. wziął ciemne, ja jasne. Jak? Niestety znów NIJAK. Rachunek 40 euro z napiwkiem za ten obiad to zdecydowanie zbyt wiele.




Zrobiło się już ciemno i jeszcze chłodniej. Poszliśmy na zakupy, kupiliśmy lokalne kiełbaski, pieczywko i musztardę i dopchaliśmy się tym na kolację – BYŁO PYSZNIE :D 
 Wieczór spędziliśmy bardzo miło z drinkami i filmem w łóżku naszego przytulnego apartamentu.
Zarwana noc dnia poprzedniego i przemarznięcie dały nam się odczuć i z łóżka udało nam się wyjść dopiero koło 11. Śniadanko, ciepłe ubrania, przestudiowanie mapki i ruszyliśmy w miasto. 







Mijaliśmy kilka kościołów, które spotyka się mimowolnie na swojej drodze. Widzieliśmy jakieś dziwne zjawisko (prawdopodobnie kręcony był filmik lub robione zdjęcia) kiedy na wielkim placu stały wozy  uprzywilejowane (pogotowie, strażacy, policja) a wszyscy funkcjonariusze (około 200 osób) przez dobre 15 minut machali do przechodniów na tle Pogoni Litewskiej.



Nie wnikaliśmy w szczegóły. Zwiedzaliśmy wąskie, urokliwe uliczki starówki. Mimo braku słońca to miejsce miało swój klimat. W Wilnie widoczne jest mnóstwo kontrastów i stylów. Bardzo nowoczesny budynek stoi obok zabytkowej kamieniczki i odpadającym tynkiem. Kolumny, ozdobne fasady obok drewnianych kolorowych okiennic. Nie wiem czy można nazwać to "ładnym", mieliśmy mieszane uczucia, ale na pewno nas to wszystko zaciekawiło. Co prawda jest wiele opuszczonych, zaniedbanych budynków. 








Przeszliśmy przez „Zaułek Bernardyński”, zobaczyliśmy ulicę „Literacką”  przy której mieszkał Adam Mickiewicz (w ścianę wmurowywane są dzieła różnych artystów dla ich upamiętnienia).






Tego dnia chcieliśmy wejść też na Górę Zamkową z gotycką basztą zwaną Wieżą Giedymina (dziś Muzeum Zamku Górnego z platformą widokową), ale prowadzone były tam prace porządkowe i wejście pod górę było zamknięte. Latem można tam też wjechać kolejką.



Poszliśmy więc w kierunku Bastionu Artyleryjskiego czyli Wileńskiego Barbakanu. Dawniej budowla fortyfikacyjna, umocniona murem i fosą, składająca się z niskiej baszty w kształcie podkowy i tunelu. Obecnie znajduje się tam muzeum. Obeszliśmy obiekt dookoła i zrobiliśmy kilka fotek.





W drodze powrotnej do apartamentu mijaliśmy jeszcze między innymi Katedrę Świętego Stanisława - Miały tu miejsce ważne wydarzenia historyczne – w okresie Wielkiego Księstwa odbywały się tutaj koronacje wszystkich władców począwszy od Witolda po Zygmunta Augusta, a także uroczyste otwarcie Uniwersytetu Stefana Batorego, czy koronowanie Obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej. W kryptach odkryto szczątki między innymi Aleksandra Jagiellończyka, a także Barbary Radziwiłówny. Katedra to dzieło architektury klasycystycznej. Obok kościoła stoi dzwonnica, której część stanowiła kiedyś fragment murów obronnych.




Na kolację wybraliśmy restaurację gruzińską CHACAPURI, która nas zaciekawiła i miała bardzo dobre oceny. Zamówiliśmy dania o takiej samej nazwie. Ja wybrałam nadzienie serowo-bekonowe a B. mięsne. Wersja mniejsza kosztowała mnie 3 euro a B. za dużą zapłacił 5.50 euro. Smakowało trochę jak CALZONE, trochę jak farsz w cieście francuskim, ale było smaczne i najedliśmy się.





W sklepie kupiliśmy jeszcze jakieś lokalne przekąski i sławetną wodę Vytautas.




NIE DA SIĘ JEJ PIĆ :D

( Jakby ktoś nie ogarniał: https://www.youtube.com/watch?v=xsRByjmvBoU )
Wieczór padnięci po całodniowym spacerze spędziliśmy w apartamencie.
Na rano mieliśmy zamówioną taksówkę na lotnisko aby mieć pewność, że nie spóźnimy się na lot. Terminal mają bardzo prosty, ale ładny. Zjedliśmy śniadanko w Subwayu i wróciliśmy do Polski w 45 minut ;)
Z ciekawych rzeczy zauważonych w Wilnie jeszcze:
1.W każdym ciemnym zaułku, bramie, wiacie, zamiast widoku szemranych typów zobaczymy ładne, młode dziewczyny z papierosem buzi (prawdopodobnie tak spędzają przerwy w pracy)


2. Lokalni mieszkańcy wyglądają (w dużej części) jakby non stop byli pod wpływem - sztywni :D
3. Taksometr w taksówce zwalnia gdy jedziemy wolno, przyśpiesza gdy samochód przyśpiesza a finalnie i tak dostajemy inną (wyższą) kwotę niż pokazuje...
4. Trzeba uważać na to co się mówi, bo tam wszyscy doskonale rozumieją nasz język nawet jeśli tego nie pokazują ;)

5.Piwa w sklepach znajdziemy także (głównie) w rozmiarach LITROWYCH


Jeśli ktoś zapyta czy warto?
Tak, zdecydowanie warto, ale ZDECYDOWANIE nie zimą. Gdybyśmy mieli lecieć raz jeszcze to na pewno wiosną lub latem kiedy wszystko się zieleni i przede wszystkim jest ciepło. Wilno na pewno skrywa wiele sekretów i pięknych miejsc do których nie dotarliśmy podczas tych 2 dni. Zimą mimo rozgrzewających napoi i ciepłych ubrań ciężko się spaceruje. Chociaż uważam, że i tak sporo zobaczyliśmy i dobrze się bawiliśmy.



Udało nam się zlepić nawet krótki filmik:

Szukam właśnie biletów w jakieś ciepłe miejsce na marzec/kwiecień.
Niedługo kolejny wpis! :)

M&B

leszcze w podróży 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KORFU - MAY - 2018 (KANONI - SIDARI - PALEOKASTRITSA-BENITES)

CYPR - MARZEC 2018 (LARNAKA - AYIA NAPA - NIKOZJA)